czwartek, 4 września 2014

Cienie i blaski mieszkania z dzieckiem w bloku... głównie cienie








Mieszkałam całe życie w domu z podwórkiem, no poza czasami studiów. Mieszkanie w bloku wydawało mi się zawsze takie fajne, takie miastowe. No to mam co chciałam! Dwa lata temu kupiliśmy wymarzone mieszkanie, na parterze, w miłej, spokojnej zielonej okolicy.
Większość mieszkańców to ludzie starsi, nie będzie problemów z rozwrzeszczanymi małolatami z piwskiem na ławce. Jakże wygórowane były moje oczekiwania! Jeszcze dopóki nie było MałegoA jakoś wszystko uchodziło sąsiadom płazem. Teraz większość czasu jestem na nich wkurzona! Tak na maksa!!!
 Z zegarmistrzowską dokładnością mogę opowiedzieć kto i kiedy wychodzi do pracy, a kiedy wraca. Może zostanę detektywem, tak łatwo przychodzi mi rozpoznawanie sąsiedzkich kroków po schodach. Ale jak tak cała klatka przechodzi obok Twoich drzwi kilka razy dziennie to wcale nie takie trudne... Wydaje mi się, że to nie problem pomyśleć czasem o innych biegając w drewniakach w tą i z  powrotem :/ naturalnie cały dzień domofon milczy, ale połóż tylko dziecię spać. Nagle tłumy ulotkowiczów, religijne zrzeszenia, poczta, kurierzy! Nosz ja pitole!!! Grrr! Dobrze, że w końcu opanowałam sztukę odłączania go. A już apogeum złości osiągam jak idzie inna mama ze swoim dzieciem i oboje razem krzyczą, rzucają piłką po schodach i inne historie. Dobra, ja wiem, że dziecko czasem trudno ujarzmić, ale proszę tylko o odrobinę empatii, zwłaszcza od drugiej mamy. I jak się okazało jacyś młodzi też tu mieszkają, na samej górze, wiem, bo imprezy w soboty dobitnie o tym świadczą. I chociaż u nas już tego tak bardzo nie słychać wkurza mnie, że nie myślą o tych, co mieszkają z nimi przez ścianę! Dzisiaj, słuchajcie, dziecko biegło po schodach w korkach do gry w piłę, wyobrażacie sobie co za stukot… Nie myślcie, że jestem jakaś nienormalna. Ja lubię ludzi, ale może czas pomyśleć o domu w lesie... Nie wiem może to ja jestem jakaś głupia i wymagam od innych zbyt wiele?! Albo rodzice mnie za dobrze wychowali… 


 Ale jak przechadzam się z MałymA po dzielni i pytają "czy On je już cukierki, bo bym poczęstowała, fajne takie dzieciątko" a to, że taki uroczy (no nie dziwne, po takiej mamie!), a że gaduła i śmieszek, no to lubię w tym "kołchozie" mieszkać :)

P.S. ale co do tych minusów - powiedzcie, że Wy też tak macie, bo zacznę się martwić czy ze mną ok. ;)




MałyA: czapka - h&m, bluzka-little rebel, spodnie- F&F, trampki(dla spostrzegawczych)- h&m, sweter- 5-10-15

38 komentarzy :

  1. To wyobraź sobie mieszkanie z 4 miesięcznym szkrabem w bloku, gdzie dopiero ludzie wykańczają mieszkania a obok budują kolejny blok ;)
    Takie minusy mieszkania na parterze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak mamy :-( a najgorsze jest to, że już raz przez delikatnie mówiac uciążliwego sasiada, zmieniliśmy mieszkanie.... Ale na szczęście, odpukać tym razem jak narazie (mieszkamy już rok) nie ma się do czego przyczepić, przynajmniej jeśli chodzi o sąsiadów :-P PS. MałyA próbuje już się "puszczać" czytaj samodzielnych kroczków? Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby sąsiedzi dopisali Wam tym razem! U nas nie ma aż takiej tragedii, ale jak nigdy nie chciałam własnego domu, tak teraz coraz częściej o tym myślimy z DużymA :) A MałyA "puścił się" pod koniec sierpnia i od tamtej pory co jakiś czas się "puszcza", zrobi kilka korków, ale chyba czuje, że daje radę, więc zaczyna biec i traci równowagę :)

      Usuń
  3. też tak mamy! ja już szału dostaję! Sąsiedzi z dołu już na policji wylądowali - tak hałasowali zeszłego lata, że nie szło inaczej ich uspokoić :( sąsiad za ścianą w zeszłe wakacje rozwalał ściany - huk niesamowity, córka wtedy 3 miesiące miała i tak się bała tego, że wyła wniebogłosy a ja zatykałam jej uszy, aby mogła spać - na mnie oczywiście. O kurierach poczcie i innych nie wspomnę. Obecnie na czas drzemki córki oficjalnie nie ma mnie w domu, nieoficjalnie odłączam domofon, o sąsiadach trzaskających drzwiami, krzyczących, stukających obcasami itp nie wspomnę.
    Mnóstwo jest minusów mieszkania w bloku, a można się o tym dowiedzieć chyba tylko mieszkając w takim z małym dzieckiem.
    Pozdrowienia dla was, co nas nie zabije to nas wzmocni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że nie tylko mi przeszkadzają te różne dzikie hałasy ;) To znak, że jeszcze nie zwariowałam! Pozdrawiamy!

      Usuń
  4. A ja uwielbiam swoje mieszkanie w bloku :) Sąsiedzi bezkonfliktowi, sami starsi ludzie w klatce, więc cisza, spokój, pomoc kiedy tylko się da.
    Zawsze współczułam sąsiadom z dołu, bo jak Mati zacząl biegać, jeździć na samochodach mi głowa pękała, a co dopiero im? Za każdym razem, gdy spotykałam ich na klatce przepraszałam i prosiłam o zrozumienie, a co oni na to? Że oni się cieszą, że przynajmniej słychać jakieś życie! słychać, że coś się dzieje, słychać jak się śmiejemy, śpiewamy i sąsiadka to UWIELBIA (mi się wydaję, że albo ona nie dosłyszy, albo bierze jakieś mocne leki, bo racjonalny i zdrowy człowiek nie zniósłby tego co sie dzieje u nas w chałupie). Ja nawet nie chcę myśleć, co to będzie jak Michał zacznie chodzić...
    Mieszkam na ost piętrze więc nam nic nie dudni nad głowami...gorzej z sąsiadami zza ściany. Imprezy dość częste i głośne, ale zazwyczaj kończą się o 23-24 bo też mają dziecko. Kiedyś, w dzień moich urodzin, ktoś od nich z mieszkania też robił urodziny i, gdy goście zaśpiewali "sto lat", miałam wrażenie że stoją w moim salonie :) Śmiałam się do męża, że cudownych mamy sąsiadów, bo nawet o urodzinach pamiętają :)
    Marzy mi się dom nie ze względu na ciszę, ale ze względu na wygodę. W bloku jak już wychodzisz musisz wszystko zabrać, aby się nie wracać. W domu po prostu otwierasz drzwi i już. Jednak w związku z tym, że ja często jestem sama, bałabym sie zostać w takim domu na noc, bez męża. W mieszkaniu czuję się bezpieczniej, bo nie dość, że jest wysoko, to jeszcze full ludzi dookoła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo jak ja bym chciała tak MałegoA wypuścić na trawę i nie myśleć, czy zabrałam picie, przekąski, chusteczki itp...

      Usuń
  5. Tak jest - póki nie ma dziecka jesteśmy w stanie zrozumieć większość "wybryków" sąsiadów. Jednak gdy już mamy maluszka to nie ma przebacz. Każdy dźwięk powoduje frustrację i w głowie pojawia się myśl - jak można tak hałasować.
    Szczerze współczuję tym, którzy mieszkają drzwi w drzwi z "imprezowiczami". Nawet bez dziecka w piątek/sobotę chciałoby się mieć chwilę spokoju wieczorem, po pracy.
    Większość ludzi jednak nie zwraca uwagi na to co robi w myśl tego, że "liczę się tylko JA i ważne jest to, aby MI było dobrze"... reszta niech się dostosuje.

    Piszecie o sąsiedztwie starszych ludzi, że jest ok.. No ok.. ma to swoje plusy w postaci ciszy, ale jak wtedy wyglądają parkingi?
    Zmotoryzowani starsi ludzie + ciasne parkingi pod blokiem = samochody poparkowane na 2 miejscach, obite drzwi itd. to już chyba temat na osobny artykuł :)

    Najlepszym rozwiązaniem wydaje się dom... w lesie... na bezludnej wyspie... na innej planecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam pewna, że to DużyA się podszył pod Anonimowego i o tych parkingach napisał hahaha :) Ale twierdzi, że to nie On :)

      Usuń
  6. Słuchajcie, trochę przesady w tym wszystkim widzę - dziecko nie może wychowywać się w ciszy, ono świetnie za sprawą habituacji przyzwyczaja się do różnych dźwięków. Oczywiście nie chodzi o imprezę po 24, ale o zwykle życie, za ścianą, na klatce, na parkingu....jeśli je tego pozbawicie, wychowacie bardzo lękowa istotkę, która w wieku kilku lat będzie histerycznie reagować gdy pokrywka uderzy o garnek. Także nie ograniczajcie rozwoju swoich dzieci zgodnie z jego potrzebami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko kochana! widzę, że niektórzy źle mnie zrozumieli... Nie wychowuję dziecka w ciszy i nie przeszkadzają mi odgłosy życia, nie przeszkadza mi, że ktoś schodzi po schodach, rozmawia. Raczej mam na myśli właśnie te imprezy, mam na myśli walenie piłką o ścianę czy schody na klatce gdzie wszystko niesie się echem, takie sytuacje raczej bardziej "extremalne" :) Na prawdę nie jestem dzikusem i lubię ludzi :)

      Usuń
  7. Wydaje mi się, że mowa tutaj nie o "zwykłych odgłosach sąsiedzkich" - ale o dzikich sąsiadach, którzy zachowują się wybitnie głośno.
    Co do wychowywania w ciszy to wydaje mi się, że obecne pokolenie świeżych rodziców doskonale wie, że kompletna cisza też nie jest rozwiązaniem (tu zgadzam się z powyższym). Wydaje mi się, że wiele młodych rodziców jest uświadamianych przez swoich rodziców, że trochę hałasu też potrzebne do tego, aby dziecko się przyzwyczajało np do telewizora, radia, tudzież krzątania się w kuchni.
    Tutaj raczej mowa o zachowaniach typu darcie się na klatce, walenie drzwiami jakby nie można ich było normalnie zamknąć, bieganie po schodach itp - w skrócie "chamskich" - po których dziecko, a nawet dorosły momentalnie się budzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby było na blogu "lubię to" to kliknęłabym x 1000 :-) P.S. jak czasem, teraz już rzadziej, położę się z MałymA w dzień zdrzemnąć, to zazwyczaj mnie budzą te "dzikie odgłosy" Jemu nie przeszkadzają :)

      Usuń
    2. nie znam waszej definicji, ale jak dla mnie sąsiedzi którzy wychodzą i wracają z pracy, raz w tygodniu pozwolą sobie na imprezę to całkiem normalni sąsiedzi, a odgłosy listonoszy, kurierów i świadków jehowy to całkiem zwyczajne odgłosy blokowisk w całej Polsce, a odgłos kroków dzieciaka w korkach z piłką to raczej też dość zwyczajne zjawisko na blokowisku gdzie o zgrozo są dzieci, co do wymagań Autorki bloga to rozumiem,ze była by zadowolona gdyby przy wejściu do klatki wręczano filcowe kapcie jak w muzeum. Do pełni tego absurdu brakuje tylko opisu sąsiadki chodzącej po schodach z jazgoczącym psem.

      Usuń
    3. @up
      Yhm... impreza raz w tygodniu owszem jest do przeżycia. Powiedzmy... Fajnie jednak gdyby ta impreza zaczynała i kończyła się w ich mieszkaniu. Schemat jednak wygląda tak, że pierw cała grupa podstarzałych "nastotrzydziestolatek" koło godz. 20-21 ładuje się w szpilach na ostatnie piętro - ale wtedy jest jeszcze w miarę znośnie. Kiedy już się "zrobią" (bo tak pewnie taniej) wychodzą cali radośni, rozkrzyczani mając gdzieś resztę ludzi w bloku. Jak dla mnie to nie jest normalne.
      Odnośnie tematu z kurierami - chodziło raczej z przymrużeniem oka o to, że zawsze w momencie gdy dziecko już w końcu zasnęło, ktoś dzwonił domofonem... Nie wydaje mi się, żeby to było wyklinanie na kurierów, że wykonują swoją pracę.
      Dzieciak w korkach - no trudno.. Jak musi biegać to niech biega. To tylko dziecko. Natomiast nie musi i nie powinien kopać tą piłką w ścianę pokoju gdzie akurat śpi dziecko. Ba... nawet jak maluch nie śpi to niech tamten sobie idzie kopać tą piłkę tam gdzie jest na to przeznaczone miejsce.

      Usuń
    4. Czytanie ze zrozumieniem opanowanie mam bardzo dobrze " gdy idą na górę jest W MIARĘ ZNOŚNIE (czyt. nie przeszkadza tak bardzo)" ale jednak przeszkadza mimo iż mniej niż schodzenie. A wszystko sprowadza się i tak do jednej konkluzji, chce się wygody mieszkania na parterze bez ciągania zakupów, wózka, roweru w tę i z powrotem, ale bez uciążliwości mieszkania na parterze czyt. wszyscy z klatki musza przejść obok waszych drzwi. A cała dyskusja jest w ogóle bez sensu ponieważ ewidentnie oczekiwaliście obydwoje, że wszyscy zbiorowo przyznają Wam rację. A ja osobiście uważam, że cześć zaznaczam część problemów wyolbrzymiacie. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Haha...no jeśli bieganie po schodach do dla Ciebie chamstwo, to jedyną radą wydaje się być w tym przypadku - wyprowadzka do lasu, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że Ty lubisz robić jogging po schodach o 22 :) Może faktycznie rozejrzymy się za jakąś działką na pustyni!

      Usuń
    2. Wypowiem się z własnego doświadczenia - oczywiście, że jest to chamstwo.
      Małemu dziecku można wybaczyć - wiadomo.
      Jeśli natomiast po schodach biega dorosły (notorycznie) - który chcąc nie chcąc powinien jednak trochę myśleć o tym co robi - to wykazuje się brakiem poszanowania innych ludzi mieszkających w klatce.
      Zastanawiam się, czy taka osoba będąc w pracy również jak ostatni idiota lata po schodach.
      Gdy jako dziecko - będąc u babci mieszkającej na wyższym piętrze - tupałem i krzyczałem to zawsze była mi zwracana uwaga "nie hałasuj bo nie jesteś tutaj sam i przeszkadzasz ludziom na dole", często też się słyszało "nie lataj po schodach" - i wg mnie to jest normalne zachowanie. Szanuj innych i nie rób tego czego sam nie chciałbyś doświadczyć.
      Jeśli natomiast ktoś całe życie był wychowywany jak dzik.. to dzikiem zostanie - a co gorsza. Jego dzieci też będą dzikami.

      Autorce bloga mogę jedynie współczuć. Mieszkanie na parterze pod tym względem do najprzyjemniejszych nie należy.

      Usuń
  9. My też tak mamy! Spokojnie, jeszcze nie zwariowałaś.
    IV piętro. Brak domofonu. W klatce oprócz nas trzy rodziny z malutkimi dziećmi.
    I akurat w te wakacje postanowili odremontować, wyszpachlować i odmalować klatkę schodową! Całą! Jupijajej.
    Przyjadę i przybiję Ci piątkę, jeśli jesteś w stanie zejść z bobasowym bagażem i samym bobasem na sam dół przeciskając się pomiędzy drabiną, a rusztowaniem w zwiewnej, letniej sukience i sandałkach nie dotykając niczego nie wpadniesz do kubła z okropnie żółtą farbą. Albo na robotnika spoconego... Zresztą... W dół jeszcze leci. Ale w górę! No i jak dzieci sąsiadów wracają ze szkoły w porze drzemki małej - słychać ich od parteru...
    Mogę wymienić tysiąc minusów i dwa tysiące plusów, jeśli tylko chcesz :D

    Cierpliwości! :)
    Siostra Polka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Haters gonna hate - zwłaszcza jak czegoś nie skumają ;)

      Usuń
    2. robią coś źle, nie robią jeszcze gorzej, bo klatka straszy obdrapanymi ścianami i oczywiście zdziwienie największe na świecie,że remonty odbywają się w sezonie remontowym czyli od wczesnej wiosny do późnej jesieni

      Usuń
    3. ot - koleżanka wyżej powiedziała tylko o jednym z minusów mieszkania w bloku. Nie wydaje mi się, żeby była zdziwiona tym, że są remonty. Raczej tylko to, że posiadając malutkie dziecko jest to dość uciążliwe... no bo jest.. i po co się czepiać? Na szczęście klatka w moim bloku jest dość "świeża". Remontowali ją gdy jeszcze nie byłam szczęśliwą mamą. Na szczęście :)

      Usuń
  10. A czy zastanawiałaś się czy przypadkiem Twoim kochanym sąsiadom nie przeszkadzają dzikie odglosy Twojego dziecka ??????????

    OdpowiedzUsuń
  11. Poczekajmy kilka lat, zobaczymy jak Twój syn będzie wracał w korkach z boiska, to wtedy zapewne ukaże się wpis jaki jest słodki i uroczy, a nie jak hałasuje na klatce Twoim sąsiadom. Pozdrawiam, mieszkająca z dwoma wyjącymi dzień i noc bachorami przez ścianę (każda impreza to przy tym pikuś)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że nie jesteś mamą, skoro dwoje dzieci za ścianą to dla Ciebie "wyjące bachory"?

      Usuń
  12. sorry ale... chyba jednak jesteś nienormalna, skoro przeszkadzają Ci odgłos kroków ludzi wychodzących do pracy, wysłuchujesz ich i o losie odróżniasz, przeszkadza CI odgłos imprezy kilka pięter nad Tobą raz w tygodniu, listonoszy,kurierów. Zapytam wprost jest coś co Ci nie przeszkadza??? sama mieszkam w bloku z lat 60-tych, ściany są jakie są, więc ścianę od strony klatki po prostu wygłuszyliśmy inwestując dodatkowo parę stów w wygłuszone drzwi, poza tym z całym szacunkiem wybierając mieszkanie na parterze można było się domyślić, że reszta sąsiadów z klatki idąc do własnego mieszkania będzie mijać Twoje drzwi. I nikt ale to kompletnie nikt nie musi wiedzieć, że masz dziecko i kiedy kładziesz je spać, więc życzę więcej dystansu do siebie, bo może też komuś przeszkadzają odgłosy dobiegające z Twojego mieszkania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze mówiąc, to zamurowało mnie trochę. Po pierwsze nie spodziewałam się, że taki temat wywoła takie zamieszanie, po drugie DROGI ANONIMOWY można było w jednym komentarzu napisać, po co od razu 4? Po trzecie, każdy jest inny, każdemu przeszkadzają inne rzeczy, i nie wszyscy muszą się wpasowywać w ten sam szablon życia, ale SZANUJMY SIĘ NAWZAJEM, to nic trudnego. Tak jak napisałam, nie mieszkałam w bloku za dużo, bo tylko 2 lata w czasie studiów, i uwierz mi wyglądało to troszkę inaczej. Myślę, że dalsza wymiana zdań jest bezsensowna, bo cokolwiek napiszę nie będzie tym co chciałabyś przeczytać. Ale dziękuje bardzo za wyrażenie swojego zdania.

      Usuń
    2. komentarz był jeden nie cztery i tak jak powiedziałam raczej nie masz na drzwiach tabliczki z napisem Uwaga dziecko śpi - więc ludzie nie koniecznie muszą wiedzieć że to dziecko w ogóle masz, zaś co do szacunku to ja to rozumiem chyba jednak w taki sposób, że pozwalam żyć innym dookoła siebie w sposób jaki chcą a jeśli mi to przeszkadza to wygłuszam ścianę i żyję dalej i naprawdę rozumiałabym Twoje oburzenie gdyby co wieczór pod oknem szalał Ci tłum młodocianych, pijanych osób, za ścianą ujadał po całych dniach zostawiony samotnie pies a do mieszkania nieustanie wchodziła starsza sąsiadka której mylą się numery, ale najwyraźniej każdy inaczej rozumie uciążliwych sąsiadów. Ale w momencie kiedy uciążliwością dla Ciebie są ludzie idący lub wracający z pracy...??? Naprawdę ???

      Usuń
    3. Droga hejterko. Muszę stanąć w obronie autorki. Ludzie mieszkający w blokach doskonale wiedzą kto z czym i po co.. No chyba, że Ty tak bardzo wygłuszyłaś ścianę, że nawet nie wiesz kto wokół Ciebie mieszka.

      Cytując: "co do szacunku to ja to rozumiem chyba jednak w taki sposób, że pozwalam żyć innym dookoła siebie w sposób jaki chcą a jeśli mi to przeszkadza to wygłuszam ścianę i żyję dalej"... tzn, że jeżeli dajmy na to pies Twojego sąsiada będzie codziennie sikał Ci na drzwi to ty potulnie powiesz: żyj jak chcesz kochany sąsiedzie z psem - ja wezmę i podstawie psu jakieś naczynko.
      Proszę Cię... jeśli ktoś nie potrafi się zachować jak na swój wiek przystało to kiepskim rozwiązaniem jest odgradzanie się... Najlepiej byłoby zwrócić kulturalnie uwagę.. Jednak znając polskie klimaty to pewnie wtedy zachowanie nasiliłoby się jeszcze bardziej... Nie dziwię się autorce, że z bezsilności chce się po prostu wygadać o tym co ją trapi.. Nic tak nie poprawia samopoczucia jak świadomość tego, że inni też się z takimi problemami borykają.

      Usuń
    4. nie rozumiem sytuacji w której jeśli ktoś mieć inne zdanie iż piszący staje się od razu hejterem. Nie widzę również związku z wygłuszeniem ściany a wiedzą kto mieszka obok mnie, inna kwestia to to że rzeczywiście nie obchodzi mnie to. Zaś co do przykładu z psem to oczywiste jest że zwróciłabym uwagę sąsiadowi w takim przypadku, ale jak trafnie ktoś tu już to ujął albo coś z rób z tym co Ci przeszkadza albo zaakceptuj, nie wiem jak pomaga użalania się na sąsiedztwo na blogu.

      Usuń
  13. Ja bloków, blokowisk i innych skupisk strasznie nie lubię. Na razie mieszkamy w kameralnej kamienicy z grubymi ścianami ;) Niestety kamienica w śródmieściu, w rozwijającej się ostatnio prężnie okolicy, więc od marca do późnej jesieni - remonty, remonty, remonty... Oglądamy jakieś domki pod miastem, ale chyba nie jestem gotowa na całkowite odcięcie się od tętniącego życiem centrum.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam Madziu Twój post i przyznam szczerze, że dał mi do myślenia. Szczególnie ten fragment dotyczący "nastotrzydziestoletnich" i komentarz Twojego męża. Sami mieszkamy w bloku podobnym do waszego tylko na trzecim, przedostatnim piętrze, bez windy. Szanuję ludzi, którzy postanowili cześć czasu i pieniędzy poświęcić na bycie rodzicem i chociaż nie jest to mój wybór, to jestem go w stanie zrozumieć. Ale fragment o imprezowiczach z góry jest po prostu złośliwy, bo chciałabym by ktoś też uszanował mój wybór. I żeby nie być posądzonym o czytanie bez zrozumienia z opisu sytuacji jasno wynika, że oni nie bawią się na klatce, tylko przez nią przechodzą. Jestem posiadaczka sporej kolekcji szpilek, w których również chodzę po klatce. Moje koleżanki wpadające na kawę czy wino po pracy również. I czasem idąc w grupie zapewne hałasujemy, bo nawet jak człowiek jest w 100% trzeźwy to po prostu bywa, że dostaje śmiechowej głupawki. Tylko że przejście klatką zajmuje ok 15 min. i szczerze mówiąc nie widzę nic złego w tym, że po całym tygodniu pracy mam ochotę spotkać się ze znajomymi w swoim własnym mieszkaniu ( do którego cześć osób wejdzie w szpilkach) Bo jak mojej sąsiadce z za ściany o 5 rano w niedzielę zaczyna płakać ząbkujące dziecko, to tego nie komentuję, mimo iż to jedyny mój wolny dzień i zabiłabym żeby dłużej pospać.Sami jesteście w podobnym wieku. I mam świadomość tego, że dziecko wszystko zmienia, ale po kim jak po kim to po Tobie nie spodziewałam się, że tak szybko stetryczejesz i zaczniesz utyskiwać na sąsiadów na klatce. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, no nie przesadzajmy, dziecko wcale mnie tak bardzo nie zmieniło. Jak nie było MałegoA to też mi noe pasowały takie zachowania. Może byłam stetryczała, jak to nazywasz, od urodzenia ;)

      Usuń
    2. Jasne, że dziecko dużo zmienia. Robi się wszystko, żeby to jemu było najlepiej. Nawet gdy nie było małego to takie specyficzne zachowanie nas drażniło.. Pewnie w mniejszym stopniu, ale zawsze.
      No cóż.. zdania nie zmienię - hałasowanie ludziom w okolicach północy swoim pijackim zachowaniem jest dla mnie objawem wieśniactwa i braku szacunku wobec pozostałych mieszkańców.. nie tylko tych z dziećmi.
      Nie wiem czy to kwestia tego, że praktycznie całe życie mieszkałem w domu, ale mam wrażenie, że jeśli nawet wtedy ktoś by mi się darł dwa metry od okna to by mnie to wkurzało.
      Natomiast śmiechowe głupawki to kojarzą mi się jedynie z dziewuchami z gimbazy jadącymi autobusem i rżącymi nie wiadomo z czego przez całą drogą... Po minie współpasażerów mogę jedynie sądzić co sobie o nich myśleli...
      Sami również lubimy spotkać się ze znajomymi i coś wypić, posłuchać muzyki itd (uprzednio zostawiając malucha pod opieką) - ale zdecydowanie nie zachowujemy się jak rozwydrzone nastolaty :)

      Usuń
  15. Beatko zgadzam się z Tobą w 100%.....mam 28 lat męża i również mieszkam w bloku, jestem matką od 6 lat i mam trochę więcej do powiedzenia w tych kwestiach niż nasza kochana autorka bloga....ale nie czuję potrzeby umoralniania innych czy tez dawania komuś rad.....poza tym wydawało mi się że blogi są po to by dzielić się z innymi swoimi pasjami czy tez hobby a nieee informacjami o swoim prywatnym życiu. Udawania że się zachowuje anonimowość nie podając imion a za chwilę wstawiania zdjęć z twarzą gdzie siłą rzeczy jesteśmy rozpoznawalni. A zgrozą dla mnie jest w ogóle umieszczanie zdjęcia na którym widnieje pełna rejestracja czyjegoś samochodu. Wracając do tematu tym bardziej nie czuję się "rozwydrzoną nastolatką" czy też wieśniarą tylko dlatego że potrafię się jeszcze śmiać ze zwykłych banalnych rzeczy i często robię to w miejscach publicznych. Kocham swoje dziecko nad życie ale nie zwariowałam na tym punkcie. Decyzję o mieszkaniu w bloku podjęłam z pełna świadomością i są plusy i minusy tej decyzji jednakże wiem że moje dziecko również może przeszkadzać moim sąsiadom....ale nie uskarżam się na to na forum publicznym tylko rozmawiam z osobą zainteresowaną....pozdrawiam Wasza koleżanka Ewelinka z Hrubieszowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo kwestii do poruszenia, w ogóle mam wrażenie, że już dawno przestało to dotyczyć tematu postu. Nie daję nikomu rad, żeby poszedł i nasr*** sąsiadowi na wycieraczkę... A już na pewno nikogo nie umoralniam. Co do zarzutu od czego są blogi.. cóż nie powiedziałam nigdy, że będzie to blog o szydełkowaniu i nagle TADAAAM wyskakuje z jakimiś boleściami życiowymi. Nie chronię swojej anonimowości, Ci co mnie znają widzą jak wyglądam i wiedzą kim jestem, pewne kroki są zamysłem "pisarskim" Na marginesie, czytają mnie ludzie nie tylko z naszego rodzinnego miasta - HRUBIESZOWA :) Nie będę prostakiem i nie napiszę "to mój blog, będę pisać o czym i jak chcę" bo to blog dla Was, osób które czytają. Ale nóż w kieszeni mi się otwiera, jak ktoś mi zarzuca, że nie szanuję ludzi bo... SIĘ ŚMIEJĄ?! Ludzie! Ja też się śmieję! I Wy śmiejcie się do woli, bo śmiech to zdrowie. Nie stałam się nagle babcią z chustka na głowie przesiadującą w kościele, tylko dlatego, że mam dziecko! I nie pozwolę sobie tego wmówić. P.S. nie wszystko trzeba napisać dosłownie, żeby przekazać co się ma do powiedzenia, ale będę miała to na względzie przy następnych wpisach.

      Usuń
  16. Niestety każde miejsce zamieszkania ma swoje minusy. Ale chyba lepiej mieszkać z dzieckiem w domku jednorodzinnym. Może biegać po ogrodzonym ogródku i nie boisz się, że nagle wyskoczy pod jakiś samochód. Plac zabaw też można mu zrobić na własnym podwórku, zaprosić jego małych kolegów z mamami i dzieci, wtedy będą zadowolone nawet mamy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli nie masz konta Google, wybierz NAZWA/ADRES URL, pierwszą lukę uzupełnij swoim imieniem, drugą zostaw pustą.