poniedziałek, 13 października 2014

jestem Mamą.. i dobrze mi z tym!



Tu miało być zapewnienie, że nie zmieniłam się będąc MATKĄ, co ostatnio jako zarzut padło w moją stronę. Miałam zapewniać, że ciągle jestem luzak, że ciągle wieczny chill out! Ale nie! No kurde, jak można się nie zmienić będąc MAMĄ?! Jak można się nie zmienić przeżywając mistyczne wydarzenie zwane porodem. No jak? Niech ktoś mi powie, bo ja nie wiem! I chyba nie chcę wcale wiedzieć. Lubię siebie tą zmienioną; lwicę walczącą o szczęście i spokój swojej rodziny.
Jak można nie zmienić się, nie  walczyć o spokój dla swojego dziecka zrodzonego w bólach i cierpieniu. Jeśli tak wygląda Jego droga na ten świat, to musi coś znaczyć, musi coś zmienić. Musi dać początek czemuś nowemu, innemu. Jak się mam nie zmienić, skoro od mojego widzimisię zależeć może życie innej osoby, osóbki! Jak ważniejsze od nałożenia skarpety na zmarzniętą stópkę może być cokolwiek? 
No jak?
Nie mam poczucia, że jestem gorsza. Nie lubię słów i swojego rodzaju litowania się, bo przecież poświęcam swój czas i pieniądze na dziecko. Nie poświęcam! Poświęcenie, jako określenie w ogóle tu nie pasuje! Ja się napawam tym, cieszę i uwielbiam to! Poświęcenie kojarzy mi się z ciężarem, odmawianiem sobie kromki chleba, biczowaniem się , toczeniem wielkiego kamienia pod górę i takimi historiami. Jasne, że sobie odmawiam. Odmówię sobie wyjścia do kina, odmówię sobie niezaplanowanego wyjazdu ze znajomymi na narty, czy wyskoku na piwo. Odmówię sobie tego, bo to naprawdę nie są wartości nadrzędne. I nie brakuje mi tej spontaniczności, mogę zrobić wszystko, ale najpierw muszę to rozsądnie rozplanować, zorganizować, ot choćby opiekę dla dziecka, czyt. Babcię. Zamiast wyjścia na miasto, zjedzenia obiadu w spokoju, sztućcami, bez konieczności zmiany garderoby zaraz po, wolę ugotować coś zdrowego i wytaplać się tym jedzeniem karmiąc moje dziecko. Wolę patrzeć, jak popycha sobie kąski rączką, jak popija wodą i jaką zwykła czynność sprawia Mu radość. Takie zwyczajne zachowania, a mnie - Matkę cieszą każdego dnia coraz bardziej. I już myślałam, że bardziej nie można. Że dochodzi się do jakiegoś poziomu miłości do dziecka i potem już tylko stała prosta. Ale jak bardzo się myliłam. Z dnia na dzień moje uczucie  rośnie, odnajduję coś nowego w sobie i w codzienności. A moja miłość osiąga każdego dnia wyższy ‘level’  
Nie zamykamy się z Tatkiem przed światem. Nadal lubimy spokojny wieczór, koc, film i wino. Ja nadal lubię ploty przy kawie. Lubię tańczyć i lubię śpiewać w samochodzie! A Tata ciągle lubi głupie filmiki w Internecie, a nawet swoje Diablo. No przecież człowiek nie staje się nagle zielonym obcym z czułkami! Ale zmieniają się priorytety, bo zmienić się muszą i basta! Każde wydarzenie w życiu nas zmienia, nie tylko macierzyństwo, każda chwila sprawia, że coś umyka i pojawia się coś nowego. Dostosowujemy się do sytuacji.
Może i stałam się bardziej domatorem, kwoką, kurą czy innym gado-płazem, mam się tego wstydzić? Mam udawać, że jest inaczej? O NIE! I nie rozumiem tego kultu „braku zmiany” wszyscy się tłumaczą „no co Ty, ja ciągle taka sama/taki sam” Po co oszukiwać kogoś i siebie? Dużo wygodniej przyjąć nową życiową rolę i czerpać z niej tylko to co dobre. Przewartościować życie, przewartościować znajomych, o ile jest taka potrzeba. Bo jeśli ktoś nie potrafi, nie chce zaakceptować Twojej nowej roli, to nie sądzę aby był wart wypicia z nim kubka herbaty. A jak ktoś taki pewien, że „ja po dziecku to nie nie, ja się nie zmienię”, to pogadamy za czas jakiś :) 


Zdjęcie wykonane przez naszego fotografa ślubnego.

4 komentarze :

  1. Patrząc na zdjęcia to w ogóle się nie zmieniliscie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciężko jest pogodzić macierzyństwo z dotychczasowym trybem życia, zwłaszcza, jeśli się korzystało ze wszystkich stron. Przy dziecku można, owszem, ale ktoś na tym zawsze traci, albo realizacja naszych planów nie zawsze wygląda tak jakbyśmy tego chcieli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ujęte jak zwykle świetnie! Też sobie próbowałam udowodnić, że nie musi się tak wszystko zmienić, ale jednak bardzo dużo się zmienia. Wszystko co związane jest z dzieckiem i jego potrzebami jest ważniejsze niż to, że moje stopy już trzeci tydzień wołają o pedicure ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli nie masz konta Google, wybierz NAZWA/ADRES URL, pierwszą lukę uzupełnij swoim imieniem, drugą zostaw pustą.