środa, 5 listopada 2014

monitor oddechu - gadżet, ktory uratował moje macierzyństwo






Wspominałam ostatnio nasze pierwsze dni we trójkę. Dni, a raczej noce. Już po porodzie mimo wielkiego zmęczenia nie byłam w stanie zasnąć nawet na chwilę. Co raz patrzyłam na moją Małą Kruszynkę. Patrzyłam czy oddycha.
Nie wspomnę już o tych kilku dobach kiedy zabrali Go pod lampy z powodu żółtaczki. Najgorsze chwile w moim życiu jako Matki, bo nie było mnie przy Nim. Marzyłam o powrocie do domu, o położeniu Niunia w łóżeczku, ja tuż obok- i tak sobie odpoczywamy, śpimy i regenerujemy siły. Rzeczywistość jednak nie była tak piękna. I to nie dlatego, że MalutkiA nie chciał spać. On spał- ja nie. Sterczałam nad nim prawie każdą minutę. W nocy trzymałam rękę w Jego łóżeczku, żeby być jak najbliżej. Każdy głośniejszy oddech podrywał mnie na równe nogi w przeciągu milisekundy. Strach o Niego był tak wielki, że wysysał ze mnie resztki sił. Zamiast nabierać wigoru na kolejne wspólne dni, ja pogrążałam się w trosce o Nasz Mały Cud. Nikt i nic nie było w stanie mi przetłumaczyć, że wszystko jest dobrze. Że też mogę zasnąć, kiedy On śpi, że mogę odejść na chwilę od Jego łóżeczka. Dopóki ktoś był z nami dawałam radę opanować troszkę swój niepokój, ale kiedy już zostaliśmy sami, nawet wyjście siku odbywało się w ciągu 2,5 sekundy. To nie żarty. To naprawdę tak wyglądało. Nie byłam w stanie odejść od Malutkiego nawet na chwilkę. Zaczęłam wtedy myśleć o urządzeniu, które miało być mi niepotrzebne. Przynajmniej tak myślałam jeszcze będąc w ciąży, kiedy moje brzuchate koleżanki rozmawiały na temat monitora oddechu




Zarzekałam się, że nam nie będzie potrzebny. Tyle dzieci na świecie wychowuje się bez monitora to i moje się wychowa. Jednak kolejne dni strachu, niepewności a tym samym niewyspania i notorycznego zmęczenia zmieniły moje zdanie. Postanowiłam zamówić monitor, mimo, że nie jest to bardzo tania sprawa. Ceny oscylują od ok. 300 zł do nawet 1000 zł, w zależności od modelu. Ze względu na to, że nasz dwupokojowy penthouse nie jest ogromny, niepotrzebna nam była w zestawie ani kamera, ani elektroniczna niania. Wybraliśmy model podstawowy. Są to czujniki w postaci płaskich płytek sensorycznych, które umieszcza się pod materacem łóżeczka, od płytek odchodzi cieniutki kabelek, który podłączony jest pod odbiornik zasilany bateriami. Monitor dzięki płytkom, wykrywa każdy ruch dziecka i sygnalizuje go wizualnie (migająca zielona lampka) i opcjonalnie dźwiękowo.
Płytki sensoryczne są tak czułe, że odbierają nawet najlżejszy ruch wywołany oddechem śpiącego niemowlęcia. Płytki te nie przewodzą prądu i nie emitują żadnej formy energii, więc spokojnie - są całkowicie bezpieczne dla dziecka.
W przypadku braku ruchu/oddechu przez 20 sekund, monitor uruchamia dźwiękowy i wizualny alarm, który niestety raz mieliśmy okazję słyszeć.

Ten monitor to było moje wybawienie! Gdyby nie ten, nazywany przez nas, aniołek, zapewne po miesiącu wpadłabym w depresję poporodową, bo w tą stronę zmierzało moje zatroskanie i jakiś ogólnie paraliżujący strach. Po zamontowaniu aniołka pierwszy raz od czasu przyjścia MalutkiegoA na świat zapadłam w głęboki sen a nie jakąś jego namiastkę. Dopiero wtedy zaczęłam się wysypiać i czerpać radość z przybycia naszego Nowego Towarzysza Życia do domu.

Czy Wy macie jakieś gadżety bez których nie wyobrażacie sobie opieki nad dzieckiem?

3 komentarze :

  1. Pamiętaj kochana, strach zabija duszę. Nie przejmuj się tak!
    Ja natomiast nie wyobrażam sobie opieki nad Małą bez ... hmm... chyba nie ma takiej rzeczy. No może smoczek - smoczek ratuję nam czasem życie :) myślałam o monitorze, ale sobie to darowałam, by nie popaść w zbędną paranoję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie miałam tak samo.
      też czuwałam nad Moją Kornelią non stop, nigdy jej nie zostawiłam i w sumie nadal tak robię choć ma juz 2,5 roku :)
      ze wzgledu na jej dobro nadal tez karmie ją piersią :)
      ale jakoś monitora oddechu nie zakupiłam...
      miałam chyba wrazenie ze zaden sprzet nie bedzie lepszy niż ja. że to ja jestem mamą i mam czuwać a nie zdać się na maszynę... nie wiem?
      w każdym razie szczęśliwie Moja córeczka jest zdrowa i [odpukać!] żadne przykre incydenty Nam się nie przytrafiły i wierzę, że tak już pozostanie :)

      pozdrawiam,
      Kasia z bloga Ile d'Amour :)

      Usuń
    2. sama prawda, że żadne urządzenie nie zastąpi naszej czujności, i mimo monitora zaglądaliśmy i nadal zaglądamy jak śpi :) Żadna maszyna nie może uśpić naszej czujności, ale ma za zadanie nas wspomóc w opiece nad naszymi Pociechami :) Nigdy jednak nie zapomnę tej nocy, kiedy monitor obudził nas tym przeraźliwym alarmem :(

      Usuń

Dziękuję serdecznie za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli nie masz konta Google, wybierz NAZWA/ADRES URL, pierwszą lukę uzupełnij swoim imieniem, drugą zostaw pustą.