wtorek, 18 listopada 2014

proza dnia






Zaniedbałam ostatnio trochę bloga, mam wrażenie. Hmm.. nie mam wrażenia, ja to wiem! Nawet TatoA mi powiedział, że wieje nudą. Chcę go rozwijać i ciągle iść do przodu, bo przecież sama tego chciałam.
Prawda jest taka, że przecież nie muszę, że faktycznie ma być to przyjemność, ale przez te kilka już miesięcy (!) nabrałam poczucia obowiązku, że blog jest, że trzeba o niego zadbać, a jak już coś robić to robić to na 100 % Nie zmuszam się, ale chciałabym mieć więcej czasu, żeby go „dopieścić”. Nowy szablon czeka, wpisy trzeba ręcznie zedytować, a przez te 5 miesięcy kilka ich się nazbierało. Ale zrobię wszystko, żeby jakoś to pogodzić. Jednak proza dnia codziennego przytłoczyła mnie ostatnio jak wielki kamień. Bo oprócz bloga, trzeba jeszcze zjeść, nakarmić rodzinę, a chodzić w brudnych ubraniach też nikomu się nie uśmiecha. No wiem, na tarze w rzece nie piorę, ale jednak trzeba naszykować, wrzucić, nastawić, i co najgorsze wywiesić to prozaiczne pranie! Do sklepu wyjść, obiad zrobić, i najlepiej wymyślać co dzień co innego, z dnia na dzień pyszniejszego. Ach, no o spacerze nie można zapomnieć, bo trzeba przecież MałegoA hartować, a i mnie powiew świeżego powietrza nie zaszkodzi. Wstać rano i uczesać włosy, zrobić szybko make-up. MałegoA z piżam przebrać, nakarmić, pobawić się, a zresztą co ja Wam będę pisać, przecież macie tak samo! Rodzice większej ilości niż jednego dziecka często mówią, że nie wiedzą, gdzie ulatywał czas przy jednym dziecku. Zrobić to wszystko przy większej ilości dzieci, a do tego zadbać o siebie i jeszcze pracować najlepiej.  Ojojoj. A ja tu narzekam, że wyrobić się nie mogę. Ale szczerze podejrzewam, że ktoś ostatnio mnie okrada z czasu. Przyznać się któż to?! Co prawda część czasu poświęcam ostatnio na coś, na co zapatrywałam się czas już dłuższy. Staram się zrobić coś dla innych robiąc od razu coś dla siebie. Jeszcze Wam nie powiem co to, ale już niedługo się może pochwalę. Tylko czy da się pogodzić, rodzinę, dom, bloga i pasję? Chcę się o tym przekonać, o tym, że pogodzę wszystko bez choćby najmniejszej starty. Może później chodzę spać, w dzień zasypiam szybciej niż MałyA, ale patrzę w przyszłość i widzę, że jestem szczęśliwa, bo robię to co lubię. A mądry ktoś kiedyś rzekł „rób to co kochasz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować” Kiedy wszystko znajdzie już swoje miejsce, ulokuje się tam gdzie trzeba – osiągnę stan zen!  Skoro inni mogą, dlaczego ja nie? Troszkę systematyczności na pewno mi się przyda, a już na pewno nie zaszkodzi.



P.S. na zdjęciach krótka zajawka pt "jak MałyA u mych rodziców spędzał czas" :) Będę do tych zdjęć często wracać :) Dobry czas należy wspominać!





I baba Grażynka z wnusiem :)




Powiedzcie mi, jak Wy sobie radzicie? Jak godzicie obowiązki domowe z pracą? Na pewno jest wiele Was z więcej niż jednym dzieckiem, jak to robicie? Dajcie rady jakieś :)

2 komentarze :

  1. Czasem jest ciężko i naprawdę pada się z sił bo tempo życia nie zwalnia, a z każdym rokiem przyspiesza. Wkurza mnie jak ktoś to bagatelizuje, bo każdy powinien wiedzieć że wychowanie dziecka i pogodzenie wszystkich obowiązków było, jest i będzie trudne. I nie ma co umniejszac. A godzić to wszystko trzeba. Ja nie robie wszystkiego naraz, jednego dnia to, następnego tamto. .. i jakoś leci ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli nie masz konta Google, wybierz NAZWA/ADRES URL, pierwszą lukę uzupełnij swoim imieniem, drugą zostaw pustą.