czwartek, 27 listopada 2014

podróż w ciąży


źródło: Internet


Dokładnie 2 lata temu zastanawiałam się, myślałam, sprawdzałam. Na początku grudnia dotarła do nas ta wspaniała wiadomość, a tu zaplanowany wyjazd na święta do rodziców, daaaaaleko daleeeeeko. Urlopy załatwione, nic tylko się spakować i w drogę, no ale…
Niby nic takiego. Kilkaset kilometrów w samochodzie, klimatyzacja, rozkładany fotel. Luksus. Ale jednak wątpliwości są. Czy Ty dobrze zniesiesz, czy dzidziuś będzie czuł się dobrze, no bo przecież nie wiadomo jeszcze czy lubi podróżować J Wszyscy dookoła, jak jeden mąż ciągle Ci powtarzają „ciąża to nie choroba!” Oczywiście, że nie. Ale czy nie masz prawa się troszkę pomartwić? Sprawdzić wszystkie „za” i przeciw” ? Przecież czekałaś z utęsknieniem na Ten Mały Cud, masz prawo zadbać o Niego i siebie najlepiej jak tylko potrafisz. Weźmy pod uwagę sytuację, kiedy czeka Cię naprawdę długa podróż. No takie 700 km. Tyle właśnie w 8 miesiącu ciąży przejechałam z wielkim brzuchem samochodem.  W planach była ta podroż zaraz na początku ciąży, ale moje samopoczucie skutecznie odwiodło nas wtedy od tych planów. Na całym świecie nie ma tyle papierowych toreb, jakie byłyby mi wtedy potrzebne podczas takiej podroży. No i straszne przeziębienie w 6 tyg. uniemożliwiło tę podroż skutecznie. Wracając do początku. Martwisz się i to normalne. Mamy większą świadomość zagrożeń jakie czyhają na kobietki z brzuchem. Lekarze, którzy o każdej porze dnia i nocy odpowiedzą na Twoje pytanie, no i ten nieszczęsny Internet, w którym mimo wielu głupot, wyczytać można również całkiem mądre rzeczy. Tak właśnie wyczytałam o adapterze do pasów. Czyli pkt pierwszy bezpiecznej podroży w ciąży :

  • Adapter do pasów dla kobiet w ciąży. To must have każdej przyszłej mamy! Dba o Twoje bezpieczeństwo podczas podróży. Jak słyszę i widzę, że babeczki w ciąży jeżdżą bez pasów to przechodzą mnie ciary! Skoro zapinanie pasów w stanie bezciążowym ratuje życie, tak samo dzieje się w ciąży! Dodatkowo, w razie jakichkolwiek „turbulencji” ratuje nie tylko Ciebie, ale przecież też Twoje nienarodzone dziecko. Wiem, że póki brzuszek nie jest duży, zapięcie pasów jest bezproblemowe, ale wraz z kiełkującą pod sercem Fasolką, staje się nielada wyzwaniem. Uciska wszędzie gdzie nie powinien, więc rozpinasz go całkiem. Z adapterem do pasów nic takiego nie ma miejsca. Dzięki adapterowi pas biodrowy przebiega poniżej brzucha, więc nie uciska na dziecko. W przypadku nagłego hamowania lub wypadku zmniejsza ryzyko odklejenia się łożyska a także zapobiega poronieniu we wczesnej ciąży. Dzięki adapterowi prowadziłam samochód do dnia porodu. Z adapterem jeździ się bardzo wygodnie i komfortowo, a przede wszystkim bezpiecznie!
  • Punkt drugi to częste przystanki. Przede wszystkim dla „rozprostowania kości”, ale nie da się ukryć, że takiej ilości toalet nie zwiedziłam podczas żadnej innej podróży w życiu. Nacisk na pęcherz nie jest wskazany w stanie błogosławionym. Zatrzymywaliśmy się co 2 godziny. DużyA szedł na kawę, a ja gimnastykowałam się na powietrzu (w maju) Może i wyglądałam zabawnie. Z wielkim brzuchem robiąc skłony, opierając się tułowiem na ławce, czy inne „wygibasy”. W ogóle mnie to nie obchodziło! Najważniejsze było, żeby poczuć się lepiej, wyprostować kręgosłup, nogi. Dać więcej komfortu MałemuA, który był już nie taką malusią fasolką.

  • Zabierz ze sobą kartę ciąży i wszelkie aktualne badania to takie oczywiste, ale można zapomnieć. Pamiętaj!
  • Zabierz ze sobą przekąski, dużo wody, wstąp na porządny obiad, a nie na hot-doga, po którym będzie Ci tylko niedobrze.
  • Ubierz się wygodnie i ciepło! Wygodne buty, skarpetki bezuciskowe, cokolwiek, aby było Tobie dobrze :) I nie martw się, nogi spuchną tak samo w samochodzie jak i leżąc na kanapie :)


Także, jeśli stoisz przed takim wyborem, jak ja 2 lata temu, a jeśli stan Twojego zdrowia jest dobry, to ruszaj w drogę i ciesz się pierwszą podróżą z Fasolką :)
Zanim jednak wsiądziesz w samochód i ruszycie na podbój świata, skonsultuj się ze swoim lekarzem :)


Gimnastyka gdzieś na Orlenie :)
Postój w Rykach, pamiętam jak dziś :)
A dla tych którzy wytrwali "niespodzianka" w mojej ciążowej osobie:D

5 komentarzy :

  1. Fajny tekst. Ja miałam taki dylemat w 6 miesiącu i tez pojechałam 350km. Ale nie wspominam tego dobrze, przeziebilam się od klimatyzacji i długo sie kurowalam bo w ciąży to przecież można się leczyć co najwyżej gorąca herbata z sokiem. Jednak ja odradzalabym raczej takie podróże, bo nie jest to najlepszy czas. Nie mniej jednak Podziwiam Cię, bo pokazuje to ze myślisz o innych i nie należysz do kobiet które traktuja ciążę jak chorobę ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszą podróż, tą grudniową też odpuściłam, bo mdłości i to wstrętne przeziębienie. Po prostu czułam, że nie powinnam. I nie pojechaliśmy. Nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby "coś" . Za to w maju, pod koniec 7 miesiąca czułam się świetnie, lekarz nie widział żadnych przeciwwskazań, więc pojechaliśmy. Ważne, żeby samemu czuć, jaka decyzja jest dobra, a któż inny niż my same będziemy wiedzieć najlepiej :) Nigdy nic na siłę - to najważniejsze!

      Usuń
  2. Ja jednego i drugiego syna urodziłam prawie w samochodzie :) i to na miejscu kierowcy :)
    W drugiej ciąży jeździłam jako kierowca do Warszawy, bo Mati miał tam turnusy i podróżowałam sama z dzieckiem.
    W pierwszej ciąży nie czułam żadnych dyskomfortów podczas jazdy autem, ale w drugiej pod koniec ciąży uciskał mnie pas i było mi niedobrze. Dużo słyszałam o tych bajerach do auta dla ciężarnych, nigdy nie próbowałam, ale myślę, że poprawiłby komfort jazdy o wiele.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja podróż w Wasze strony 648km 2 miesiac ciąży gdzie częstotliwość wymiotów wynosiła 8-10 razy na dzień (tak tak WYMIOTÓW nie mdłości!!) przebiegała tak:
    Nie mogłam siedzieć bo cały czas mi było niedobrze więc owinięta w koc na tylnym siedzeniu spałam 11 godzin!! a jak tylko wydarzyło się coś co śmiało przerwać mój sen od razu woreczek przy buzi i kierunkowskaz sygnalizujący zjazd na pobocze! ISTNY KOSZMAR, ale obiecałam kuzynce że będę świadkiem na jej ślubie i ta uroczystość na szczęście bez rewolucji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuuu współczuję! Dobrze, że chociaż spać mogłaś :) Tak zapewne wyglądałaby też moja podróż ta grudniowa, na początku... dobrze, że wyszło jak wyszło ;)

      Usuń

Dziękuję serdecznie za każdy pozostawiony komentarz. Jeśli nie masz konta Google, wybierz NAZWA/ADRES URL, pierwszą lukę uzupełnij swoim imieniem, drugą zostaw pustą.