Wspominałam ostatnio nasze pierwsze dni we trójkę. Dni, a
raczej noce. Już po porodzie mimo wielkiego zmęczenia nie byłam w stanie zasnąć
nawet na chwilę. Co raz patrzyłam na moją Małą Kruszynkę. Patrzyłam czy
oddycha.
Nie wspomnę już o tych kilku dobach kiedy zabrali Go pod lampy z
powodu żółtaczki. Najgorsze chwile w moim życiu jako Matki, bo nie było mnie
przy Nim. Marzyłam o powrocie do domu, o położeniu Niunia w łóżeczku, ja tuż
obok- i tak sobie odpoczywamy, śpimy i regenerujemy siły. Rzeczywistość jednak
nie była tak piękna. I to nie dlatego, że MalutkiA nie chciał spać. On spał- ja
nie. Sterczałam nad nim prawie każdą minutę. W nocy trzymałam rękę w Jego
łóżeczku, żeby być jak najbliżej. Każdy głośniejszy oddech podrywał mnie na
równe nogi w przeciągu milisekundy. Strach o Niego był tak wielki, że wysysał
ze mnie resztki sił. Zamiast nabierać wigoru na kolejne wspólne dni, ja
pogrążałam się w trosce o Nasz Mały Cud. Nikt i nic nie było w stanie mi
przetłumaczyć, że wszystko jest dobrze. Że też mogę zasnąć, kiedy On śpi, że
mogę odejść na chwilę od Jego łóżeczka. Dopóki ktoś był z nami dawałam radę
opanować troszkę swój niepokój, ale kiedy już zostaliśmy sami, nawet wyjście
siku odbywało się w ciągu 2,5 sekundy. To nie żarty. To naprawdę tak wyglądało.
Nie byłam w stanie odejść od Malutkiego nawet na chwilkę. Zaczęłam wtedy myśleć
o urządzeniu, które miało być mi niepotrzebne. Przynajmniej tak myślałam
jeszcze będąc w ciąży, kiedy moje brzuchate koleżanki rozmawiały na temat monitora oddechu.
Zarzekałam się, że nam nie będzie potrzebny. Tyle dzieci na
świecie wychowuje się bez monitora to i moje się wychowa. Jednak kolejne dni
strachu, niepewności a tym samym niewyspania i notorycznego zmęczenia zmieniły
moje zdanie. Postanowiłam zamówić monitor, mimo, że nie jest to bardzo tania
sprawa. Ceny oscylują od ok. 300 zł do nawet 1000 zł, w zależności od modelu.
Ze względu na to, że nasz dwupokojowy penthouse nie jest ogromny, niepotrzebna nam była w
zestawie ani kamera, ani elektroniczna niania. Wybraliśmy model podstawowy. Są
to czujniki w postaci płaskich płytek sensorycznych, które umieszcza się pod
materacem łóżeczka, od płytek odchodzi cieniutki kabelek, który podłączony jest
pod odbiornik zasilany bateriami. Monitor dzięki płytkom, wykrywa każdy ruch dziecka i sygnalizuje go wizualnie
(migająca zielona lampka) i opcjonalnie dźwiękowo.
Płytki sensoryczne są tak czułe, że odbierają nawet najlżejszy ruch wywołany oddechem śpiącego niemowlęcia. Płytki te nie przewodzą prądu i nie emitują żadnej formy energii, więc spokojnie - są całkowicie bezpieczne dla dziecka.
W przypadku braku ruchu/oddechu przez 20 sekund, monitor uruchamia dźwiękowy i wizualny alarm, który niestety raz mieliśmy okazję słyszeć.
Płytki sensoryczne są tak czułe, że odbierają nawet najlżejszy ruch wywołany oddechem śpiącego niemowlęcia. Płytki te nie przewodzą prądu i nie emitują żadnej formy energii, więc spokojnie - są całkowicie bezpieczne dla dziecka.
W przypadku braku ruchu/oddechu przez 20 sekund, monitor uruchamia dźwiękowy i wizualny alarm, który niestety raz mieliśmy okazję słyszeć.
Ten monitor to było moje wybawienie! Gdyby nie ten, nazywany
przez nas, aniołek, zapewne po miesiącu wpadłabym w depresję poporodową, bo w
tą stronę zmierzało moje zatroskanie i jakiś ogólnie paraliżujący strach. Po
zamontowaniu aniołka pierwszy raz od czasu przyjścia MalutkiegoA na świat zapadłam
w głęboki sen a nie jakąś jego namiastkę. Dopiero wtedy zaczęłam się wysypiać i
czerpać radość z przybycia naszego Nowego Towarzysza Życia do domu.
Czy Wy macie jakieś gadżety bez których nie wyobrażacie
sobie opieki nad dzieckiem?
Pamiętaj kochana, strach zabija duszę. Nie przejmuj się tak!
OdpowiedzUsuńJa natomiast nie wyobrażam sobie opieki nad Małą bez ... hmm... chyba nie ma takiej rzeczy. No może smoczek - smoczek ratuję nam czasem życie :) myślałam o monitorze, ale sobie to darowałam, by nie popaść w zbędną paranoję.
dokładnie miałam tak samo.
Usuńteż czuwałam nad Moją Kornelią non stop, nigdy jej nie zostawiłam i w sumie nadal tak robię choć ma juz 2,5 roku :)
ze wzgledu na jej dobro nadal tez karmie ją piersią :)
ale jakoś monitora oddechu nie zakupiłam...
miałam chyba wrazenie ze zaden sprzet nie bedzie lepszy niż ja. że to ja jestem mamą i mam czuwać a nie zdać się na maszynę... nie wiem?
w każdym razie szczęśliwie Moja córeczka jest zdrowa i [odpukać!] żadne przykre incydenty Nam się nie przytrafiły i wierzę, że tak już pozostanie :)
pozdrawiam,
Kasia z bloga Ile d'Amour :)
sama prawda, że żadne urządzenie nie zastąpi naszej czujności, i mimo monitora zaglądaliśmy i nadal zaglądamy jak śpi :) Żadna maszyna nie może uśpić naszej czujności, ale ma za zadanie nas wspomóc w opiece nad naszymi Pociechami :) Nigdy jednak nie zapomnę tej nocy, kiedy monitor obudził nas tym przeraźliwym alarmem :(
Usuń